Ekstremalna Droga Krzyżowa 2018

23 marca 2018

Ekstremalna Droga Krzyżowa 2018

W piątkowy wieczór (23 marca), sprzed Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie ponad 200 osób ruszyło w najbardziej świadomą, Ekstremalną Drogę Krzyżową. - Ludzie mogą się zmierzyć ze swoimi słabościami. Jak dla mnie, jest to ekscytujące i niezwykłe przeżycie - zaznacza Weronika Bil, która po raz drugi udała się na trasę EDK.

Podczas gdy w sanktuarium odbywała się msza dla pielgrzymów, przed kościołem zbierali się uczestnicy EDK, którzy wybrali trasę z Rokitna (gdzie dojadą autokarem) do Świebodzina. Pierwsi na miejsce zbiórki przyszli harcerze Adrian Tratwal i Karol Hoffman ze Świebodzina.

Karol w EDK uczestniczy drugi raz. - Dwa lata temu szedłem z Zielonej Góry do Świebodzina. Dzisiejsza trasa jest dla mnie próbą na naramiennik wędrowniczy. Jednym z zadań na próbę ducha jest przejście EDK - tłumaczy Karol.

Z Adrianem są kolegami, poznali się w harcerstwie. Przyznają, że służba przygotowuje ich do podjęcia ekstremalnych wyzwań choćby poprzez marsze kondycyjne. - Jednak celem podjęcia EDK było wyciszenie się i rozmowa z bogiem, uporządkowanie sobie wszystkiego w duszy, w głowie i w sercu - dodaje Adrian.

Pierwszy raz wyzwanie EDK podjął Paweł Rzepa ze Świebodzina. - W zeszłym roku zastanawiałem się, ale nie było motywacji. Dwa dni temu, w swoje 33 urodziny, postanowiłem, że pójdę. Wspiera mnie rodzina, żona i dwie córki. Mam nadzieję, że mnie przywitają jak dojdę do Świebodzina - mówi Paweł. - Wiadomo, że w pewnych momentach będzie ciężko, ale silny w wiarę dam radę! - zapewnia pielgrzym. Jest myśliwym, chodzenia po lesie się nie boi. - Nie zgłębiałem trasy, idę na spontana. Ale parę rzeczy w plecaku mam, latarkę, skarpety na zmianę. Przede wszystkim krzyżyk, który sam zrobiłem, nawet zdążyłem go pomalować - podkreśla Paweł.

Kamil Józefowicz w ubiegłym roku pierwszy raz ruszył w trasę EDK. Był w obstawie, jechał terenówką i spodobało mu się. Dlatego w tym roku postanowił, że chce ten odcinek pokonać pieszo, z ludźmi. Namówił kolegę, Krzysztofa Michalskiego, również ze Świebodzina. - Traktujemy to jako wyzwanie, nigdy nie szliśmy w takich warunkach - przyznają świebodzińscy pielgrzymi. - Jesteśmy przygotowani a jak będzie to się okaże. Zaparcie mamy, żeby przejść całą trasę i to w czołówce. Mamy z góry ustalone, obliczone tempo - zdradzają strategię marszu i dodają, że każdy ma również swoje problemy, które niesie w tę drogę.

Drugi raz z Rokitna do Świebodzina wyruszyły Michalina Łucka z mamą Marią. W ubiegłym roku zakończyły EDK w Lubrzy, gdzie mieszkają. Teraz mają nadzieję pokonać całą trasę. Nie boją się niespodzianek, z uśmiechem przyznają, że rok temu zgubiły się, poszły 2 km nie w tę stronę. - Szukamy przede wszystkim wyciszenia, mamy swoje intencje. Idziemy we dwie, w ciszy, spokoju - mówi Michalina i Maria.

Z kolei Weronika Bil z Podlesia pod sanktuarium dociera z bratem. - On tylko mnie odprowadza - zaznacza i dodaje, że właśnie przyjechała pociągiem ze Szczecina, gdzie studiuje. W ubiegłym roku, również sama, szła ze Świebodzina do Rokitna. - Jestem sama, ale z nadzieją na dołączenie w grupie. EDK traktuję bardziej duchowo, a to że jestem sprawna fizycznie pozwala tylko na udział w tym wydarzeniu. EDK nie należy do zwykłych pielgrzymek. Sam fakt, że idzie się nocą. Przede wszystkim ludzie mogą się zmierzyć ze swoimi słabościami. Jak dla mnie to ekscytujące i niezwykłe przeżycie - podkreśla Weronika.

Czym jest Ekstremalna Droga Krzyżowa? Trzeba pokonać trasę minimum 40 km w nocy. Samotnie lub w skupieniu. Bez rozmów i pikników.

Ze Świebodzina w piątek wyruszyły trzy grupy: dwie ze Świebodzina do Rokitna i Kosieczyna oraz trzecia, która pojechała autokarem do Rokitna i stamtąd ma wrócić do Świebodzina. Przejście prawie 50 km zajmie im kilkanaście godzin. - Niektórzy dotrą już o godzinie szóstej rano, innym trasa może zająć znacznie dłużej - powiedziała Irena Wojtkiewicz.

RENATA ZDANOWICZ